Drogi krzyżowe to zazwyczaj czternaście stacji Męki Pańskiej. Znajdziemy je w każdym kościele lub w plenerze. Są bardzo różne, od imponujących, po bardzo skromne. Wszystkie opowiadają o tym co wydarzyło się dwa tysiące lat temu w Palestynie, kiedy oskarżono i wydano na śmierć Jezusa Chrystusa.
Droga krzyżowa, o której chcę napisać, jest wyjątkowa. Znajduje się w Wielkopolsce. W połowie drogi między Poznaniem a Gnieznem, położona jest mała wieś Imiołki, a za nią widoczny z daleka ośrodek duszpasterski z ogromną metalową rybą, symbolem chrześcijaństwa.
Wszystko co tu widzimy, od zabudowań poprzez zieleń i zorganizowaną przestrzeń, jest efektem niezwykłej wyobraźni, wrażliwości i determinacji śp. Ojca Jana Góry, którego już od pięciu lat nie ma z nami.
Pozostała jednak, wymyślona przez Niego, Droga Krzyżowa. Usytuowana na skraju lasu, otacza Pola Lednickie. Dlaczego o niej piszę i dlaczego jest wyjątkowa? Jest pięknie położona, pozwala całkowicie oderwać się od cywilizacji. Pokonując kolejne symboliczne etapy drogi po której szedł Chrystus, jesteśmy zarazem świadkami rodzącej się do życia przyrody. Słyszymy śpiewy ptaków, widzimy latające pszczoły, owady, czasem słyszymy przelatujący w górze klucz dzikich gęsi lub kaczek.
Tak też było w ostatnią sobotę. Los rzucił nas właśnie tam. Była piękna słoneczna pogoda. W ostatnim momencie przed powrotem do Poznania, wpadłam na pomysł, abyśmy przeszli z mężem wspólnie tę drogę. W komórce znalazłam rozważania Drogi Krzyżowej przygotowane przez ks. Pawła Bortkiewicza. Napisał je zapewne w ostatnich dniach, nawiązując do sytuacji, w jakiej znalazł się świat. Na naszych oczach, dotychczasowy porządek zatrząsł się w posadach. Wszechobecny koronawirus napełnił nas strachem, niepewnością i smutkiem. Być może nie wszyscy, ale na pewno większość z nas rozumie powagę sytuacji. Coraz trudniej można usłyszeć radosny śmiech i zobaczyć beztroski wyraz twarzy.
I nagle ta lednicka droga krzyżowa. Z jednej strony rajska sielanka, z drugiej dramat najbardziej niesprawiedliwego wyroku w dziejach świata.
Co jeszcze niezwykłego, poza wspomnianym położeniem, jest w tej Drodze Krzyżowej Ojca Jana?
To ilość stacji. Jest ich piętnaście. Tak piętnaście, a nie czternaście. Dlaczego? Ostatnią stacją jest stacja Zmartwychwstania Chrystusa. Ojciec Jan wiedział, że droga krzyżowa i męczeńska śmierć Jezusa, ubogiego cieśli z Nazaretu, bez Jego Zmartwychwstania nie miałaby sensu. Dlatego dodał tą piętnastą. Właśnie tutaj nad Lednicą, skąd biorą się początki naszego polskiego chrześcijaństwa, możemy pokłonić się przed piętnastą stacją drogi krzyżowej. Zmartwychwstanie jest sensem i celem życia chrześcijanina. Czasem w pędzie i zgiełku dnia codziennego o tym zapominamy. Dzisiaj wstrzymaliśmy oddech, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Zmuszeni do izolacji, z dala od bliskich, mamy szansę przeżywać wyjątkową Drogę Krzyżową. W tych dniach każdy z nas niesie swój krzyż, nie wszystkie są jednakowe. Ofiarujmy je w intencji tych, którzy w heroiczny sposób walczą dziś o nasze życie i zdrowie, o bezpieczeństwo, ale i za tych którym zawalił się ich dotychczasowy świat. Dzisiaj tak jak nigdy potrzebna jest nam solidarność, ta przez duże ,,S”. Właśnie w duchu tej solidarności przeżyjmy te wyjątkowe święta, życząc sobie oraz tym bliskim i dalekim dnia, kiedy będziemy mogli szczerze się uśmiechać, przytulać, żartować. Dnia, w którym patrząc w lustro, widząc w nim zmęczoną, może zbrużdżoną nowymi zmarszczkami twarz, będziemy mogli powiedzieć: Dzięki Ci Boże za te dni Twojego Zmartwychwstania i naszego wraz z Tobą…