Izabela Pilecka Lasik.
Magdalena Bien.
Nasze drogi skrzyżowały się w dość nietypowy sposób. Połączyła nas winiarnia ”Czarny Kot” , a właściwie spotkanie towarzyskie przy lampce wina. Wtedy opowiedziałam Izie o swoich działaniach: książce Co Pozostało, uroczystościach ”W Imię Dobra Wspólnego”, nagrodzie „Serdeczny Wobec Innych” w „Marcinku” i o Pallotynówce. Bardzo spodobały się jej moje pomysły. Wiedziałam, że myślimy podobnie, mamy podobne spojrzenie na świat i wyznajemy podobne wartości.
Zaproponowałam współpracę. Zaczęłyśmy spotykać się, by wspólnie przygotowywać spotkania w kościele Wszystkich Świętych, organizować pracę Fundacji czy naszą stronę internetową. Niestety, po zaledwie roku, Iza musiała podjąć kolejne studia, konieczne do kontynuowania pracy w szkole, i to był koniec naszego działania. Byłam trochę rozczarowana, liczyłam na dłuższą współpracę. Widziałam jednak jak bardzo jest zapracowana i w ile spraw zaangażowana. Mimo, że była świetnie zorganizowana, czasem czułam, że jest zmęczona. Ciągle w biegu; rodzina, szkoła, uczniowie - to był jej świat. Nie bardzo potrafiła odpuścić. Podziwiałam ją za tą determinację, bo sama postępowałam podobne. Rozumiałyśmy się dobrze, pomimo różnicy wieku i wiedziałyśmy o sobie sporo.
Po cichu miałam nadzieję, że w przyszłości będziemy mogły jeszcze razem podziałać. Wtedy jednak rozumiałam, że dla niej to jeszcze nie jest odpowiedni moment. Do pracy w fundacji potrzebny jest czas, spokój i pewna stabilizacja, której Izie brakowało.
Kiedy 15 września około 15.00 zadzwonił mój syn i powiedział, że Iza nie żyje, oniemiałam.
Byłam we Wrocławiu, zwiedzaliśmy Katedrę, jeden z najcenniejszych zabytków kultury europejskiej doby gotyku. Ta tragiczna wiadomość zastała mnie w pięknej barokowej kaplicy zwanej Elektorską.
Kaplica Elektorska w Katedrze św. Jana Chrzciciela.
Teresa Krokowicz
Ołtarz główny przedstawia harmonię Starego i Nowego Testamentu, nad tabernakulum pozłacana skrzynia, symbol Arki Starego przymierza w aureoli złocistych promieni. Nad drzwiami kaplicy umieszczono symetrycznie ,,supraporta” przedstawiające ostateczne sprawy człowieka: Śmierć, Sąd Ostateczny, Niebo i Piekło.
Niezwykły zbieg okoliczności - takie miejsce i taka wiadomość. Nie pamiętam jak długo tam byłam. Trudno pogodzić się, że już nigdy nie będziemy mogły porozmawiać, wymienić poglądy, pośmiać się po prostu.
Cieszę, że Iza zaistniała w moim życiu choć na krótko, że mogłyśmy coś razem robić, wzajemnie się inspirować. Teraz pandemia bardzo skomplikowała nam życie, nic nie jest takie jak dawniej…. Dobrze, że mamy chociaż wspomnienia, a Iza jest jednym z takich dobrych wspomnień.
Na pogrzeb Izy 22 września, zdążyłam wrócić z krótkiego urlopu. Był piękny, słoneczny dzień. Na cmentarzu junikowskim Izę żegnał tłum przyjaciół, znajomych, uczniów i nauczycieli Społecznej Jedynki. Przemysław Strzyżyński, przyjaciel i kolega z pracy, wygłosił wzruszającą mowę, ktorą zamieszczamy poniżej.
Droga Izo,
wybacz proszę, że zignoruję Twoje słowa, że jesteś tak naprawdę nieśmiała, jak mała dziewczynka, która wstydzi się gdy o niej mówią, czy ją chwalą. Przepraszam, ale ten jeden raz Ciebie nie posłucham. Chcę bowiem w imieniu Społeczności Jedynki Tobie podziękować i pochwalić Cię.
W nekrologu razem z rodzicami dzieci z 6b zamieściliśmy słowa z II listu św. Pawła Apostoła do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystartowałam, bieg ukończyłam, wiary ustrzegłam”. Tak Ciebie postrzegamy, biegłaś by kochać, by nieść dobro, radość, życzliwość, empatię i poczucie humoru. Przygodę i piękno w sposobie bycia.
Zrządzeniem Boga czy losu, zabrano Ciebie z areny życia zbyt szybko. Pozostawiając nas na bieżni, jakby bez tchu i skrzydeł. Metę jednak osiągnęłaś. Wiary w Boga i ludzi ustrzegłaś.
Widać było w Twoim postępowaniu i słowach, że Bóg jest dla Ciebie ważny. Bóg miłości i zrozumienia. Ale też wymagający.
Miałem też okazję doświadczyć, zresztą jak wielu z nas Twojej wiary w ludzi i umiejętności wybaczenia, machnięcia ręką. Próbowałaś nie oceniać a zrozumieć drugiego człowieka. Wierzyłaś, że jest w nim dobro.
Izo wyobrażam sobie teraz, że jako dziecko huśtasz się na huśtawce, biegasz po parku czy na ulubionym Helu budujesz zamki z piasku. A myślę tak dlatego, że ilekroć widziałem jak uśmiechasz do ludzi, to w błysku Twojego spojrzenia dostrzegałem zaproszenie do przygody i zabawy. Miałaś w sobie coś z radosnego i ciekawego świata dziecka, które wierzy w dobroć ludzi, szuka nowych przygód i powodów do radości.
Droga Izo, przypominasz mi też dziewczynkę z obrazu Wyspiańskiego. Tę dotykającą dzbanka. Właśnie wbiegłaś boso z dworu, jeszcze huśtawka kołysze się w przód i w tył. A ty już zamyślona, palcem dotykasz dzbanka. Jego kształtu, faktury, patrzysz na barwy. I zabierasz je ze sobą. Ale nie tylko dla siebie. Bo po skończeniu historii sztuki te barwy, kształty, faktury wkładałaś w ręce uczniów. Uczyłaś czuć, widzieć i cieszyć się kolorowaniem świata. Jak w piosence malowałaś ludziom świat na żółto i na niebiesko. I na niejednym szarym niebie stanęła tęcza malowana Twoją ręką.
A lekcje w szkole dopełniałaś podróżami po Włoszech z uczniami. Były to podróże szklakiem dzieł sztuki i architektury. Umawialiśmy się jeszcze niedawno, że na wiosnę wreszcie zabierzemy uczniów do Rzymu, śladami Twojego ulubionego Caravaggia.
Droga Izo, byłaś nie tylko nauczycielką plastyki i techniki. Uczyłaś też smakować życie. Najpierw w pracowni kulinarnej, którą prowadziłaś. Smażenie, gotowanie, pieczenie i przyprawianie, to przecież nadawanie smaku i treści potrawom. Lecz kiedy przyjrzeć się Twojej radości życia a i gustownemu ubieraniu się, widać tam umiejętność nadawania smaku życiu. Istotę tego smaku widziałaś jednak głównie w pielęgnowaniu relacji z ludźmi.
Byłaś też wychowawczynią. Gotową kilka razy w tygodniu, bez względu na porę dnia, rozmawiać telefonicznie na temat tego, co dzieje się w klasie. Kogo wesprzeć, komu coś dobrego powiedzieć. Jeszcze w poniedziałek, przed okropnym wtorkiem, rozmawialiśmy o motywowaniu 6b i o wywiadówce. Jako wychowawca byłaś gotowa na wiele. Bez wahania płynęłaś w rejs żaglówkami, czy przedzierałaś się nocą przez krzaki w poszukiwaniu Karkonosza - w czasie szkolnych wycieczek. Chodząc z Tobą po lasach wiedziałem, że nie zgubię Ciebie. Miałaś bowiem dźwięczny i donośny głos.
Potrafiłaś też jako tutor spotykać się z wieloma uczniami, omawiając ich plany i osiągnięcia. Pomagałaś im rozwijać skrzydła. Nieraz ocierałaś uczniowskie łzy czy prosiłaś nauczycieli o przesunięcie sprawdzianów, wysłuchiwałaś rodziców i wspierałaś nas kolegów i koleżanki z pracy. Dla wielu byłaś punktem oparcia. Potrafiłaś słuchać i byłaś pełna empatii. Serce miałaś na dłoni.
Mądrze też radziłaś. Z jednej strony bardzo logiczna w tym byłaś, a z drugiej pełna wrażliwości i intuicji, które się sprawdzały. Łączyłaś w sobie jeszcze inne przeciwieństwa. Konkretność z romantyzmem i marzeniami. Żywość usposobienia z cierpliwością i wytrwałością. Troskę i dostrzeganie powagi szkolnych problemów z poczuciem humoru i dystansem do siebie.
Kochałaś życie i kochałaś dzielić się tą miłością. Dzieci z 6b tak o Tobie piszą: że byłaś zawsze pięknie ubrana, byłaś elegancka, miałaś kochane serduszko, że zawsze byłaś szczera, byłaś jak promyk słońca; że byłaś nie tyle wychowawczynią, co przyjaciółką, prawie jak rodzic; potrafiłaś łagodzić spory; że byłaś dobrym duchem szkoły; że piłaś sok z pietruszki i selera, który trochę śmierdział; że uwielbiałaś żelki; że uśmiechem sprawiałaś, że stawali się lepsi; i że Ciebie Izo po prostu lubili.
Nie dziw się więc proszę, że w te smutne dni, jak postaci na obrazie „Zaśnięcie Marii” Caravaggia, stoimy w rozpaczy, jakby nam skrzydła podcięto, a płacz dech nam zapiera. Ale i teraz pamiętamy jak cytowałaś Coco Chanel "Może się zdarzyć, że urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć". Więc pewnie uskrzydleni Twoim optymizmem, wrócimy w końcu do biegu.
Słyszę teraz jak mówisz, że przecież nic wielkiego nie robiłaś. Po prostu to, co trzeba. Często przecież to powtarzałaś. Mimo jednak Twych protestów ja będę Tobie wdzięczny za przyjaźń i współpracę do końca mojego biegu i pewnie dłużej. I podobnie jak wielu, będę za Tobą tęsknić.
Wiem, że nie lubiłaś słów, które nic nie znaczą, banałów. Wiedz zatem, że to słowo, ostatnie słów, które zaraz wypowiem jest tak pełne znaczeń i treści, uczuć i tęsknot, które każdy z nas z osobna w nie wkłada, że samo w sobie brzmi banalnie, głucho i pusto. Treść się bowiem z niego przelała. Lecz proszę wsłuchaj się w nie. Bo znajdziesz tam huśtawkę i radość, barwny dzbanek i smak życia; kolorowy świat i dobroć; Wreszcie miłość i mądrość. Tym nas obdarowałaś.
To słowo, brzmi po prostu: Dziękujemy.
Przemysław Strzyżyński
Kilka migawek autorstwa Izy z naszych wspólnych działań.
Złożenie kwiatów pod tablicą Jana i Stanisława Kaszniców przed gmachem Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.